Niedziela sie zapowiada calkiem ciekawie. Wczoraj odezwal sie Pan Od Zdjec czy bym sie z nim nie spotakala. Hmmm... Szczerze mowiac to z checia. Lubie go, bardzo pozytywanie mnie nastawia do zycia. Czasem czuje sie przy nim jak mala dziewczynka i jest mi z tym strasznie dobrze. Wiem, ze nie bedzie tak jak wczesniej i ze ze zwiazku nic nie wyjdzie, to na pewno. Ale chce z nim utrzymywac kontakt. No i moze w koncu porobimy troche fotek.
Z drugiej strony wlasnie zadzwonil do mnie Mily Nieznajomy i umowilam sie z nim na niedziele (musze to jakos sensownie rozplanowac, albo zrezygnowac z jednego). Tyle tylko ze znowu mam to dziwne uczucie ze tym razem to TEZ nie jest TO. Bylo milutko jak pisalismy sobie mailiki i smski, ale jak zadzwonil to jakos tak dziwnie bylo, jakbym rozmawial z kims zupelnie innym. Moze jestem przewrazliwiona. A moze po prostu to nie jest TO. Zaczynam sie juz doszukiwac w nim wad i zniechecac sama siebie do niego, tylko po to zeby uniknac potem rozczarowania. Zobacze sie z nim, ale male sa szanse na motyle w brzuchu.
Chcialabym zeby bylo juz dobrze. Zebym, wiazac sie z kims, byla do tej osoby przekonana w 100%. Zebym zaufala. I zebym sie w koncu nie zawiodla...